Widok
do konca 8 miesiaca. mieszkam w uk wiec podobna sytuacja jak u Izuluchy ale nie zaluje, nie nudzilo mi sie, czulam sie dobrze i nie spedzalam dni jedzac i zastanawiajac sie czy wszystko ok z dzieckiem.
a co do pracy to w UK przenosza cie do innych obowiazkow i nie wykonujesz pracy ktora jest zagrozeniem a jezeli nie moga znalezc zastepczej to idziesz na pelnoplatny urlop.
a co do pracy to w UK przenosza cie do innych obowiazkow i nie wykonujesz pracy ktora jest zagrozeniem a jezeli nie moga znalezc zastepczej to idziesz na pelnoplatny urlop.
Ja pracowałam do 7 msc, miałam plan do 8 ale mnie zdenerwowali w firmie. Jak się potem okazało wyszło mi to na dobre bo zdążyłam sobie większość rzeczy przygotować, obkupić się itp. W 8 msc trafiłam na patologię i wyszłam na 2 tyg przed terminem porodu. Przez te 2 tyg było pranie, prasowanie, ostatnie zakupy i nerwówka czy zdążę - udało się na szczęście.
Ja poszłam na zwolnienie od razu jak sie dowiedzialam jak jestem w ciąży - pierwszy miesiac to zalecenie lekarza, potem moglam wrocic,ale juz nie chcialam. Powody?
1) pracowalam 12h - dni lub nocki, 90% czasu pracy przed komputerem
Byłby lekki problem ze zmianą mojego czasu pracy, chociaz to pewnie dałoby się zrobic.
2) moje miejsce pracy nie moglo byc puste, wiec na ten miesiac juz musieli zatrudnic nowa osobe. Jezeli zdazyloby sie,ze bym wracala do pracy a potem odchodzila znowu na zwolnienia to bylby to wiekszy problem niz ciągły urlop
3) umowa skończy mi się równo z tym jak wrócę z macierzyńskiego.
Doszlam wiec do wniosku,ze nie ma sensu ryzykowac jeżeli jest mozliwosc,ze wroce i i tak zostane zwolniona. Postawilam wszystko na jedna karte - zobaczymy jak to bedzie.
1) pracowalam 12h - dni lub nocki, 90% czasu pracy przed komputerem
Byłby lekki problem ze zmianą mojego czasu pracy, chociaz to pewnie dałoby się zrobic.
2) moje miejsce pracy nie moglo byc puste, wiec na ten miesiac juz musieli zatrudnic nowa osobe. Jezeli zdazyloby sie,ze bym wracala do pracy a potem odchodzila znowu na zwolnienia to bylby to wiekszy problem niz ciągły urlop
3) umowa skończy mi się równo z tym jak wrócę z macierzyńskiego.
Doszlam wiec do wniosku,ze nie ma sensu ryzykowac jeżeli jest mozliwosc,ze wroce i i tak zostane zwolniona. Postawilam wszystko na jedna karte - zobaczymy jak to bedzie.
ja byłam na zwolnieniu caly 1, 2 i 3 miesiąc- jedna wielka masakra! byłam na nim tylko i wyłacznie dlatego że wymiotowałam pow wszystkim co zjadlam a nawet wypiłam ( łacznie z wodą) zamiast tyć schudłam 13 kg... ale jak tylko poczułam się lepiej po 3 miesiącu wróciłam jak na skrzydłach do pracy i byłam wn niej do końca 35 tygodnia- pewnie chodziłabym jeszcze ale z racji upałów byłam cała opuchnięta..
Marta-B, moja praca jest podobna pod względem zagrożeń. Tylko,że moi podopieczni nie kopią tylko gryzą i drapią, a przy zastrzykach nie raz sobie sama coś podaję w palec, jak się któreś szarpnie ;-))) Nie poszłam na zwolnienie od początku ciąży,ale sugerowano mi to. Chcąc nie chcąc pewnie do początku 7 miesiąca dociągnę ;-)
pozdrawiam
pozdrawiam
Poszłam na zwolnienie od kiedy się dowiedziałam o ciąży. I nie był to mój wymysł, niestety. Miałam straszne bóle, skurcze i musiałam leżeć. Potem przeszło, ale byłam bardzo słaba, a do mojej pracy potrzeba siły fizycznej i psychicznej (pracuję w szkole z dziećmi niepełnosprawnymi). Teraz znów wróciły skurcze i bóle więc znów leżę:(
Gdybym nie miała tych skurczy to pewnie też bym poszła na zwolnienie bo w mojej pracy to czasem strach przebywać z nieobliczalnymi dziećmi. Przed ciążą kilka razy dostałam od któregoś kopa w brzuch lub w plecy.
Gdybym nie miała tych skurczy to pewnie też bym poszła na zwolnienie bo w mojej pracy to czasem strach przebywać z nieobliczalnymi dziećmi. Przed ciążą kilka razy dostałam od któregoś kopa w brzuch lub w plecy.
hehe, mama_wiki, ale mi dopiekłaś ;-)) masz rację, potwierdzam, nie chce mi się pracować. Ale nie każdy ma szcżęście do pracy, którą lubi. Ja swojej nie bardzo. Nie traktuję ciąży jak choroby i bardzo się cieszę,że nie mam sensacji w stylu wymioty, krwawienia itp. Ale w mojej pracy akurat sił potrzeba baaaardzo dużo. Pracuję często na kolanach, albo stoję 2 godziny przy stole operacyjnym, albo przez 6 godzin nie mam się kiedy wysikać (a to jest problem ;-)) więc....tak, nie chce mi się juz pracować. Ale pewnie, gdybym pracowała za biurkiem to byłoby mi łątwiej i tak bym się nie spieszyła. pozdrawiam
ps. w moim przypadku akurat nie będę miała 100% płatnego zwolnienia. Więc dla mnie to nie argument
ps. w moim przypadku akurat nie będę miała 100% płatnego zwolnienia. Więc dla mnie to nie argument
do 8 miesiąca. Pracowałam, bo chciałam, chyba bym zwariowała siedząc w domu na l$ tylko dlatego, ze przytyłam, czy mam trochę mniej sił. Dziś dużo dziewczyn traktuje ciążę, jak chorobę - co mnie śmieszy. Oczywiście nie mówię o przypadkach, kiedy zwolnienie (leżenie itp) to konieczność.
Ale dzisiaj dużo dziewczyn idzie na zwolnienie bo im się nie chce pracować, tak jak założycielce wątku, bo wychodzą z założenia że i tak mają 100 % płatne, to po co pracować.
Ale dzisiaj dużo dziewczyn idzie na zwolnienie bo im się nie chce pracować, tak jak założycielce wątku, bo wychodzą z założenia że i tak mają 100 % płatne, to po co pracować.
do 9 m. 5 dni przed porodem odeszłam z pracy. nie wiem co można robić na zwolnieniu przez kilka miesiecy (oczywiscie nie mowie o sytuacji w ktorej trzeba odpuscic) ja bym zwariowala:) a tak nie masz czasu myslec jak to bedzie czy wszystko sie uda czy dziecko zdrowe itd.. poza tym ja lubie swoja prace:)
ps.za rok mam plan wrocic tam, pieniadze nie kiepskie, bo dostalam podyzke...no i te lata do emerytury....nie moge juz tracic...w pl jest inaczej i cieszcie sie, bo w uk nawet chorobowego na dziecko nie wezmiesz...a tak z baby nr 1 wolalam pracowac niz siedziec w chalupie i tracic kase, z Nell inna historai bo komplikacje, ale ciaza prowadzona b.dobrze, i ciaza donoszona so wrzesnia gdzie planowo byl pazdziernik...ale cel byl osiagniety...









