Widok
Przede wszystkim nie znaczą terenu siuśkami......Mojej mamy kot jest kastratem i nic mu nie dolega a ma już 6 lat ,wchodząc do niej do domu nie czuć aż tak kota,koleżanka miała nie kastrowanego wchodzac do niej do mieszkania od razu było czuć że jest tam kot,pomimo pilnowania zawsze gdzieś zrobił "psik".
Bo to prawda - wykastrowany kot przedewszystkim nie znaczy terenu, nie ma burz w okresie rui, co korzystnie wpływa na samopoczucie kota, nie jest sprawcą ciąż, a bezdomność niechcianych zwierząt to ogromny problem a przedewszystkim nigdy nie zachoruje na raka jąder i ma niewielką szansę na raka prostaty (dużo niższą niż u nie kastrowanych). Nistety te nowotwory diagnozuje się późno i w zasadzie gdy już się wie, że są, to droga dla kota jest tylko w jedną stronę :(
Dodaj jeszcze, że więcej jedzą;).
Mój Brunuś był kastrowany właśnie tak ok. 6 miesiąca życia. Kot niewychodzący powinien, a wręcz musi być wykastrowany, bo inaczej zacznie znaczyć teren w domu bardzo śmierdzącym moczem i co wtedy?
A co do poczucia, że go czegoś pozbawiasz, to chyba to jest mylne rozumowanie, bo kot niewykastrowany ma silny popęd seksualny, a skoro nie ma możliwości połączenia się z kotką, to wyobraź sobie jak musi się męczyć psychicznie z tego powodu.
Z własnego doświadczenia powiem Ci jakie są korzyści kastracji:
- mniej śmierdzący mocz,
- brak znaczenia terenu (b. ważne!),
- spokojniejszy kot (to nie zawsze;)),
- zmniejszenie popędu seksualnego u kota, dzięki czemu np. nie gwałci ci ręki;).
Też czytałam, że koty kastrowane dłużej żyją, ale tego jeszcze empirycznie nie sprawdziłam. Natomiast kastraty szacunkowo częściej zapadają na choroby układu moczowego, które dla kotów są bardzo ciężkie, a nawet śmiertelne, jeśli się zbyt szybko nie zareaguje. dlatego niektórzy weterynarze, w tym nasz, zalecają podawanie kastratowi specjalnej karmy leczniczej weterynaryjnej - np. Royal Canin Urinary S/O. Mój Brunuś przyjmuje 50 g dziennie tej karmy + 25 g innej. No właśnie, dochodzi także sprawa tych nieszczęśnych gramów... Kastratom trzeba wydzielać jedzenie, ponieważ mają skłonność do tycia.
Jednak jeśli chodzi o choroby układu moczowego, to oczywiście koty niekastrowane też na nie chorują, więc to nie jest tak, że jak nie wykastrujesz, to masz pewność zdrowia czy na odwrót. Po prostu warto obserwować kota - czy nie ma problemu z oddawaniem moczu, czy załatwia się regularnie, czy nie załatwia się pod siebie. W przypadku objawów niepokojących trzeba jak najszybciej udać się do lekarza, gdyż o zdrowiu i życiu kota decydują dosłownie godziny. Specjalistyczna karma zmniejsza ryzyko zachorowania. Inna rzecz to cena karmy - ok. 160 zł za 6 kg, które starcza na ok. 6 miesięcy. Taniej karmy można dostać na Allegro niż w lecznicy.
Podsumowując, uważam, że w przypadku kota niewychodzącego kastracja jest nieodzowna zarówno dla komfortu ludzi, jak i dla zdrowia psychicznego kota, bo w okresie rui, jak wyczuje w pobliżu kotkę (a dla kota w pobliżu to nie musi być wcale tak b. blisko;)), to może dostać depresji, jak go nie wypuścisz. W przypadku kota wychodzącego moim zdaniem kastracja również jest konieczna, żeby nie mnożyły się niechciane koty, którymi nie ma się kto zająć.
Im wcześniej go wykastrujesz, tym lepiej. Najlepiej zabieg przeprowadzić zanim kocur zacznie znaczyć teren, wtedy masz gwarancję, że nie będzie znaczył, bo jak już zacznie znaczyć, to nie wiadomo, czy mu to nie zostanie po kastracji.
Mój Brunuś był kastrowany właśnie tak ok. 6 miesiąca życia. Kot niewychodzący powinien, a wręcz musi być wykastrowany, bo inaczej zacznie znaczyć teren w domu bardzo śmierdzącym moczem i co wtedy?
A co do poczucia, że go czegoś pozbawiasz, to chyba to jest mylne rozumowanie, bo kot niewykastrowany ma silny popęd seksualny, a skoro nie ma możliwości połączenia się z kotką, to wyobraź sobie jak musi się męczyć psychicznie z tego powodu.
Z własnego doświadczenia powiem Ci jakie są korzyści kastracji:
- mniej śmierdzący mocz,
- brak znaczenia terenu (b. ważne!),
- spokojniejszy kot (to nie zawsze;)),
- zmniejszenie popędu seksualnego u kota, dzięki czemu np. nie gwałci ci ręki;).
Też czytałam, że koty kastrowane dłużej żyją, ale tego jeszcze empirycznie nie sprawdziłam. Natomiast kastraty szacunkowo częściej zapadają na choroby układu moczowego, które dla kotów są bardzo ciężkie, a nawet śmiertelne, jeśli się zbyt szybko nie zareaguje. dlatego niektórzy weterynarze, w tym nasz, zalecają podawanie kastratowi specjalnej karmy leczniczej weterynaryjnej - np. Royal Canin Urinary S/O. Mój Brunuś przyjmuje 50 g dziennie tej karmy + 25 g innej. No właśnie, dochodzi także sprawa tych nieszczęśnych gramów... Kastratom trzeba wydzielać jedzenie, ponieważ mają skłonność do tycia.
Jednak jeśli chodzi o choroby układu moczowego, to oczywiście koty niekastrowane też na nie chorują, więc to nie jest tak, że jak nie wykastrujesz, to masz pewność zdrowia czy na odwrót. Po prostu warto obserwować kota - czy nie ma problemu z oddawaniem moczu, czy załatwia się regularnie, czy nie załatwia się pod siebie. W przypadku objawów niepokojących trzeba jak najszybciej udać się do lekarza, gdyż o zdrowiu i życiu kota decydują dosłownie godziny. Specjalistyczna karma zmniejsza ryzyko zachorowania. Inna rzecz to cena karmy - ok. 160 zł za 6 kg, które starcza na ok. 6 miesięcy. Taniej karmy można dostać na Allegro niż w lecznicy.
Podsumowując, uważam, że w przypadku kota niewychodzącego kastracja jest nieodzowna zarówno dla komfortu ludzi, jak i dla zdrowia psychicznego kota, bo w okresie rui, jak wyczuje w pobliżu kotkę (a dla kota w pobliżu to nie musi być wcale tak b. blisko;)), to może dostać depresji, jak go nie wypuścisz. W przypadku kota wychodzącego moim zdaniem kastracja również jest konieczna, żeby nie mnożyły się niechciane koty, którymi nie ma się kto zająć.
Im wcześniej go wykastrujesz, tym lepiej. Najlepiej zabieg przeprowadzić zanim kocur zacznie znaczyć teren, wtedy masz gwarancję, że nie będzie znaczył, bo jak już zacznie znaczyć, to nie wiadomo, czy mu to nie zostanie po kastracji.
Jak na razie jeszcze nie znaczy, ale wlasnie przeprowadzilismy sie pare dni temu do nowego domu i nie chciałabym żeby było czuć kocim moczem.Co do karmy to taką na pewno będę mu podawać, teraz też je Royal Canin ale dla juniorków, nic innego nie chce jeść, czasami tuńczyka z wody. Generalnie jest bardzo grzeczny tylko martwi mnie to,że jakoś na nowym miejscu nie może się odnaleźć, do dzisiaj potrafi leżeć pod drzwiami i czeka kiedy wrocimy na stare miejsce. Mniejszy kiciuś nie ma problemu z adaptacją, jest rozbrykany i radosny, a starszy jest smutny.I mam wrazenie ze mimo swojego młodego wieku zachowuje sie juz jak stary kot,nie wiem czy to przez to ze jest młodszy kiciuś? Ale on zrobil sie taki majestatyczny i nic go nie obchodzi
Heh, to tak jak mój kiciuś przy piesku;). Śmiejemy się z mężem, że dorósł jak został starszym bratem;) - między moimi zwierzakami jest rok różnicy. A propos, przypomniało mi się, że kiedyś mnie pytałaś o pieska jak mu szukałam domu;).
Nie martw się, przyzwyczai się, przecież jest ze swoimi ludźmi i ze swoim kotkiem, więc na pewno z czasem się przyzwyczai, choć pewnie trochę to potrwa. Mój Brunuś swobodnie się czuje u nas i u moich rodziców, bo jeździ do nich od małego na dłuższe pobyty, u męża w rodzinie już nie bardzo (ma to po mnie;)), a w kompletnie nowych miejscach zupełnie nie potrafi się odnaleźć. Byliśmy z nim kiedyś u kolegi na działce, po prostu całe 2 dni zachowywał się jak dzikus:P.
Nie martw się, przyzwyczai się, przecież jest ze swoimi ludźmi i ze swoim kotkiem, więc na pewno z czasem się przyzwyczai, choć pewnie trochę to potrwa. Mój Brunuś swobodnie się czuje u nas i u moich rodziców, bo jeździ do nich od małego na dłuższe pobyty, u męża w rodzinie już nie bardzo (ma to po mnie;)), a w kompletnie nowych miejscach zupełnie nie potrafi się odnaleźć. Byliśmy z nim kiedyś u kolegi na działce, po prostu całe 2 dni zachowywał się jak dzikus:P.
> "Z WŁASNEGO doświadczenia powiem Ci jakie są korzyści kastracji:"
Hmmm... Nie zazdroszczę CI :D (sorki... nie mogłem się powstrzymać :)
A poważnie: proszę wszystkich o nie wygłaszanie farmazonów typu "kastracja jest dobra"
Kastracja jest złem. To okaleczanie zwierzęcia. Równie dobrze można by mu uciąć łapki do połowy, żeby za szybko nie biegał
Ale.. zazwyczaj jest to mniejsze zło. Jeśli alternatywą jest piach lub mnożenie pokoleń kolejnych kociąt (psiaków.. itd) do piachu
Moja kobieta ma kota, którego była zmuszona wykastrować, po cyrkach w okresie rui (sąsiedzi chcieli zatłuc kota a i moją kobietę przy okazji :)
Obecnie jest to rozlazły (wszerz) futrzak, bez krzty wigoru. No, ale.. żyje
Przy okazji anegdota.. jak najbardziej w temacie :)
Parę lat temu miałem okazje uczestniczyć kilkudniowym szkoleniu prowadzonym przez p. Roberta Krolla (bardzo polecam gościa - jest zaje...dobry). Wśród publiczności był też nasz (korporacyjny) "wiodący" szkoleniowiec.
Schemat był taki - ok. godziny wykładu, po czym p. Robert rzucał jakiś dowcip i ogłaszal przerwę (na kawę, lunch itp). Prawie jak Strassburger, tylko on rzuca dowcip na wejście :)
Jeden z dowcipów brzmiał mniej więcej tak:
"Dwie starsze samotne panie, przepełnione niespełnioną miłością macierzyńską, zaopiekowały się kotkiem-znajdą. Cmokały, chuchały, karmiły...Kociak był milusi...
Aż.. zaczął znikać. Po kilka dni (i nocy) go nie było. Wracał umorusany, postrzępiony..ale wyraźnie zadowolony.
Babeczki zasięgnęły pomocy weterynarza.
Jego diagnoza: 'no cóż.. taka natura...' i zaordynował jakiś środek hormonalny na obniżenie libido'
Na chwilę pomogło. Kot byl znowu grzeczniutki i milusi..
Ale niezabawem.. kot znowu zaczął znikać.. i wracał jak poprzednio - tyle ze jeszcze bardziej postrzępiony
Wet stwierdził krótko: 'Pozostaje kastracja'
Cóż było począć.. Kobietki, mimo, że kochały kocura, bardziej kochały siebie... i nadal chciały mieć tą grzeczniutką i milutką maskotkę
Klejnoty kota poszły pod nóż.
Jakieś pół roku był spokój. Po czym.. kot zaczął znikać..
Weterynarz rożłożył tylko bezradnie ręce..
Kobiety zatrudniły zatem detektywa. Ten po kolejnej ucieczce kota oczywiście był jego cieniem i zdybał go wśród stada kociej 'dziczyzny' na jakimś śmietniku o czym oczywiście natychmiast powiadomił Zleceniodawczynie.
Panie dopadły kota i zaczęły mu robić wyrzuty... 'My dla Ciebie wszystko..a ty wolisz się łajdaczyć.. Jak możesz.. skoro - nie możesz..?'
Odpowiedź kota: 'No wiecie.. w zaistniałej sytuacji.. zająłem SZKOLENIEM innych kociąt'
Jak myślicie, jak się poczuł nasz Szkoleniowiec, kiedy ok. setka łbów nagle się przekręciła, żeby zobaczyć Jego reakcję? :)
Hmmm... Nie zazdroszczę CI :D (sorki... nie mogłem się powstrzymać :)
A poważnie: proszę wszystkich o nie wygłaszanie farmazonów typu "kastracja jest dobra"
Kastracja jest złem. To okaleczanie zwierzęcia. Równie dobrze można by mu uciąć łapki do połowy, żeby za szybko nie biegał
Ale.. zazwyczaj jest to mniejsze zło. Jeśli alternatywą jest piach lub mnożenie pokoleń kolejnych kociąt (psiaków.. itd) do piachu
Moja kobieta ma kota, którego była zmuszona wykastrować, po cyrkach w okresie rui (sąsiedzi chcieli zatłuc kota a i moją kobietę przy okazji :)
Obecnie jest to rozlazły (wszerz) futrzak, bez krzty wigoru. No, ale.. żyje
Przy okazji anegdota.. jak najbardziej w temacie :)
Parę lat temu miałem okazje uczestniczyć kilkudniowym szkoleniu prowadzonym przez p. Roberta Krolla (bardzo polecam gościa - jest zaje...dobry). Wśród publiczności był też nasz (korporacyjny) "wiodący" szkoleniowiec.
Schemat był taki - ok. godziny wykładu, po czym p. Robert rzucał jakiś dowcip i ogłaszal przerwę (na kawę, lunch itp). Prawie jak Strassburger, tylko on rzuca dowcip na wejście :)
Jeden z dowcipów brzmiał mniej więcej tak:
"Dwie starsze samotne panie, przepełnione niespełnioną miłością macierzyńską, zaopiekowały się kotkiem-znajdą. Cmokały, chuchały, karmiły...Kociak był milusi...
Aż.. zaczął znikać. Po kilka dni (i nocy) go nie było. Wracał umorusany, postrzępiony..ale wyraźnie zadowolony.
Babeczki zasięgnęły pomocy weterynarza.
Jego diagnoza: 'no cóż.. taka natura...' i zaordynował jakiś środek hormonalny na obniżenie libido'
Na chwilę pomogło. Kot byl znowu grzeczniutki i milusi..
Ale niezabawem.. kot znowu zaczął znikać.. i wracał jak poprzednio - tyle ze jeszcze bardziej postrzępiony
Wet stwierdził krótko: 'Pozostaje kastracja'
Cóż było począć.. Kobietki, mimo, że kochały kocura, bardziej kochały siebie... i nadal chciały mieć tą grzeczniutką i milutką maskotkę
Klejnoty kota poszły pod nóż.
Jakieś pół roku był spokój. Po czym.. kot zaczął znikać..
Weterynarz rożłożył tylko bezradnie ręce..
Kobiety zatrudniły zatem detektywa. Ten po kolejnej ucieczce kota oczywiście był jego cieniem i zdybał go wśród stada kociej 'dziczyzny' na jakimś śmietniku o czym oczywiście natychmiast powiadomił Zleceniodawczynie.
Panie dopadły kota i zaczęły mu robić wyrzuty... 'My dla Ciebie wszystko..a ty wolisz się łajdaczyć.. Jak możesz.. skoro - nie możesz..?'
Odpowiedź kota: 'No wiecie.. w zaistniałej sytuacji.. zająłem SZKOLENIEM innych kociąt'
Jak myślicie, jak się poczuł nasz Szkoleniowiec, kiedy ok. setka łbów nagle się przekręciła, żeby zobaczyć Jego reakcję? :)
kastrować...
każdy kot jest inny
mój kocur 4 latek wykastrowany 3 lata temu nic a nic nie zachowuje sie jak kastrat...jedno co to nie znaczy terenu i taki jest plus...wcale nie jest spokojniejszy ani rozlazły ani nie je więcej...jakiś taki egzemplarz mi się trafił
za to kotka taka jest...miała raz kotki-4 słodziaczki - i potem miała operację...no cóż figurka nie ta sama już i rzeczywiście więcej je i jest teraz pulchniutka ale jakaś rozlazła tez raczej nie jest...
każdy kot jest inny
mój kocur 4 latek wykastrowany 3 lata temu nic a nic nie zachowuje sie jak kastrat...jedno co to nie znaczy terenu i taki jest plus...wcale nie jest spokojniejszy ani rozlazły ani nie je więcej...jakiś taki egzemplarz mi się trafił
za to kotka taka jest...miała raz kotki-4 słodziaczki - i potem miała operację...no cóż figurka nie ta sama już i rzeczywiście więcej je i jest teraz pulchniutka ale jakaś rozlazła tez raczej nie jest...
również uważam, że należy kastrować :)
kot nawet nie zauważ, że coś mu wycięto :) mam 4 samców i wszystkie jakoś przeżyły :)
Gorzej w przypadku psa. Psy czują różnicę, mogą być nawet negatywnie nastawione do osoby, która je zawiozła do weta.
Ale z kotami jest wszystko ok.
Tylko pamiętaj!!! Od razu po kastracji podawaj pokarm dla kastratów, dzięki temu Twój kot uniknie kamieni moczanowych i zwiększonego ryzyka zachorowania na cukrzycę.
kot nawet nie zauważ, że coś mu wycięto :) mam 4 samców i wszystkie jakoś przeżyły :)
Gorzej w przypadku psa. Psy czują różnicę, mogą być nawet negatywnie nastawione do osoby, która je zawiozła do weta.
Ale z kotami jest wszystko ok.
Tylko pamiętaj!!! Od razu po kastracji podawaj pokarm dla kastratów, dzięki temu Twój kot uniknie kamieni moczanowych i zwiększonego ryzyka zachorowania na cukrzycę.
Kastrowac! Tylko,zeby nie byl "rozlazly" jak pisze sadyl trzeba to zrobic wlasnie teraz, zanim dostanie pierwsza ruje i poczuje,ze jest kocurem. Ja zabralam Festera na kastracje jak mial wlasnie 6 miesiecy -tgo bylo wlasnie tez na poczatku grudnia. Nie wiem, jak dojechalam do weterynarza takiego mialam stresa ;D Ale on tego nie odczul-nastepnego dnia rano wszystko bylo normalnie (zabieg byl o 19). To bylo 4 lata temu i wszystko jest ok. Wazne,zeby pozniej uwazac na jedzenie, bo kastrata latwiej utuczyc, ale my nie mamy z tym problemu. Dodam,ze moj kot nie wychadzi z domu-inne koty czasem widuje przez okno.
Dobrze,ze masz kota, bo sterylizacja kotki jest gorsza ;D
Dobrze,ze masz kota, bo sterylizacja kotki jest gorsza ;D
w Gdańsku mam dwa koty - bracia, z tego samego miotu... jeden został wykastrowany w wieku 6 miesięcy a drugi po roku czasu... ten pierwszy roztył się niesamowicie... drugi szczuplutki... ten drugi, niestety zaczął znaczyć teren nim go zabraliśmy do weta i zostało mu to po dziś dzień... więc chyba dużo tutaj od kota zależy...
Z pewnością okaleczanie kotka nie jest dobrem ;/
Jednak w "zaszczanym" (oznacznym) mieszkaniu nie da się żyć.
Jeżeli mieszkasz w domku i kot może się wyżyć w ogrodzie, to można sobie kastrację darować. Miałam w domu wiele kocurów i żaden nie był kastrowany, ale czasem było dużo nerwów i szorowania;-)
Ale mojego kocurka z mieszkania w bloku (nie wychodzi) wykastrowałam od razu jak przyszedł na to czas. Ma ok 3,5 roku i jest szczupły i zgrabny ;-)
Jednak w "zaszczanym" (oznacznym) mieszkaniu nie da się żyć.
Jeżeli mieszkasz w domku i kot może się wyżyć w ogrodzie, to można sobie kastrację darować. Miałam w domu wiele kocurów i żaden nie był kastrowany, ale czasem było dużo nerwów i szorowania;-)
Ale mojego kocurka z mieszkania w bloku (nie wychodzi) wykastrowałam od razu jak przyszedł na to czas. Ma ok 3,5 roku i jest szczupły i zgrabny ;-)
Sadyl, rozbawiła mnie Twoja "męska" prostota:). Nie skomentuję Twojego postu, bo nie mamy o czym rozmawiać;).
Okaleczanie zwierzaka oczywiście jest złem, z tym, że kastracja nie jest okaleczeniem a zwykłym zabiegiem, który dokonuje się w dobrze pojętym interesie zwierzaka. A to, że wychodzący kot może być niewykastrowany też nie jest do końca prawdą, bo wtedy, jak ktoś powyżej wspomniał, jest sprawcą niechcianych ciąż, z których rodzą się niechciane koty skazane na bezdomność, zamarznięcie, a czasem i na topienie przez prostych ludzi... Więc kastracja w każdym przypadku jak najbardziej TAK!
Okaleczanie zwierzaka oczywiście jest złem, z tym, że kastracja nie jest okaleczeniem a zwykłym zabiegiem, który dokonuje się w dobrze pojętym interesie zwierzaka. A to, że wychodzący kot może być niewykastrowany też nie jest do końca prawdą, bo wtedy, jak ktoś powyżej wspomniał, jest sprawcą niechcianych ciąż, z których rodzą się niechciane koty skazane na bezdomność, zamarznięcie, a czasem i na topienie przez prostych ludzi... Więc kastracja w każdym przypadku jak najbardziej TAK!
Mój Młodszy Kiciuś też został wykastrowany...miał 6 miesięcy czyli około miesiąca temu. Wykastrowałam Go dlatego by po pierwsze zwierzak się nie męczył...Po drugie mam jeszcze nie wysterylizowaną kotkę która tez niebawem idzie pod nóż...ale puki co nie zamierzam przyczyniać się do rozmnażania.
Mnie nawet już o ten mocz nie chodzi. Uważam ,że to odpowiedzialność i obowiązek każdego właściciela zwierzęcia.
I nie tylko .Wiem ,że z pomocą OTOZ jest możliwość sterylizacji dzikich kotów.I jak najbardziej jestem ZA.
Mnie nawet już o ten mocz nie chodzi. Uważam ,że to odpowiedzialność i obowiązek każdego właściciela zwierzęcia.
I nie tylko .Wiem ,że z pomocą OTOZ jest możliwość sterylizacji dzikich kotów.I jak najbardziej jestem ZA.
Sun nails, najlepiej, żebyś jak najszybciej zaczęłam mu podawać karmę wet. Ze swojego doświadczenia polecam Royal Canin Urinary, jak już pisałam na Allegro można ją dostać taniej niż w lecznicach;). A i to, że będzie dostawał tę karmę, nie oznacza, że nie może nic innego jeść. Karmy weterynaryjnej musi jeść 50 g na dzień (można kupić specjalną miarkę, ja dostałam w lecznicy) plus może zjeść 25 g innej karmy suchej lub mokrej. Musisz jednak mu ograniczać jedzenie, bo inaczej się strasznie roztyje, a to zdrowe dla kotów nie jest...
Już tyje:-(
No obecnie moje jedzą Royal Canin dla wrażliwych to może nie poczują różnicy. Co prawda moja Kicia nie jest sterylizowana jeszcze,więc nie wiem czy jej dawać tę karmę co do tej pory..czy też może to jeść?..One maja wspólne miseczki.Chyba czas to porozdzielać.jest to trudne bo maluch jest strasznym żarłokiem i jej wiele razy zabiera jedzenie sprzed nosa muszę stać i pilnować nad nimi jak jedzą..dzięki chyba zamówię tą karmę dla kastratów. raczej nie mam wyboru im szybciej tym lepiej.
No obecnie moje jedzą Royal Canin dla wrażliwych to może nie poczują różnicy. Co prawda moja Kicia nie jest sterylizowana jeszcze,więc nie wiem czy jej dawać tę karmę co do tej pory..czy też może to jeść?..One maja wspólne miseczki.Chyba czas to porozdzielać.jest to trudne bo maluch jest strasznym żarłokiem i jej wiele razy zabiera jedzenie sprzed nosa muszę stać i pilnować nad nimi jak jedzą..dzięki chyba zamówię tą karmę dla kastratów. raczej nie mam wyboru im szybciej tym lepiej.
Chyba dobrze by było zapytać weterynarza, czy niesterylizowana kotka też może jeść tę karmę, choć myślę, że chyba nie ma jakichś szczególnych przeciwwskazań, ale lepiej się upewnić. No tak, teraz Ci jest ciężko rozdzielić jedzenie, nie pomyślałam o tym;). Ale jak już kotka będzie wysterylizowana, to znowu mogą mieć wspólne miseczki, po prostu będziesz odmierzać na dwa kotki.
Jak będziesz wprowadzać karmę dla kastratów do jadłospisu, to najlepiej robić to stopniowo - jednego dnia 10 g, drugiego 25 itd do 50 g. Tak mi wetka radziła, bo karma może podrażnić żołądek jak kotek jest nieprzyzwyczajony do niej.
Mój w sumie nie jest gruby. Dosyć ciężki, ale i dosyć duży. Bardzo pilnuję, żeby mi się nie roztył. Mokrą karmę dostaje rzadko i tylko do smaku - dosłownie łyżeczkę, ewentualnie dwie. A ostatnio, obok RC Urinary, dostaje Perfect Fit in form - specjalna karma dla kotów niewychodzących ze skłonnościami do tycia. No i muszę przyznać, że jest in form;). A niech tam, pochwalę się:P.

Uploaded with ImageShack.us
Jak będziesz wprowadzać karmę dla kastratów do jadłospisu, to najlepiej robić to stopniowo - jednego dnia 10 g, drugiego 25 itd do 50 g. Tak mi wetka radziła, bo karma może podrażnić żołądek jak kotek jest nieprzyzwyczajony do niej.
Mój w sumie nie jest gruby. Dosyć ciężki, ale i dosyć duży. Bardzo pilnuję, żeby mi się nie roztył. Mokrą karmę dostaje rzadko i tylko do smaku - dosłownie łyżeczkę, ewentualnie dwie. A ostatnio, obok RC Urinary, dostaje Perfect Fit in form - specjalna karma dla kotów niewychodzących ze skłonnościami do tycia. No i muszę przyznać, że jest in form;). A niech tam, pochwalę się:P.

Uploaded with ImageShack.us
nnt. zwierzaki ze schronisk również górą!!! chociaż ten pies co mamy sprawił nam tyle kłopotów, zwłaszcza gdy urodziły się dzieci, zaczął siusiać w domu, ale przeszedł tak wiele w tak młodym wieku ,że ja nie miała bym serca go oddać, zresztą to członek rodziny, a nikogo z rodziny jak sprawia kłopoty nie oddaje się od tak, prawda ?! :) udało nam się to przejść i teraz jest ok, chociaż jeszcze wiele pracy przed nami :), a to co przeszedł nie będę opisywać, bo to tak drastyczne ,że nawet mi ciężko by było to napisać, ale ludzie czasami są potworami,bo zwierzęta nawet tak się nie zachowują :(
Dzięki Wercia za cenne rady.Zależy mi by koty się nie roztyły.Więc muszę stopniowo wprowadzać dietkę.Tzn.dawać mniej jedzenia.Bo z tego co piszesz (ile dajesz swojemu)to moje mają ful. Za dużo.
A Rudaska masz cudnegooooo. Widać ,że jest ubitym kotkiem ale nie grubasem.Moja
Kicia znów jest niejadkiem...tzn w stosunku do Harleja Harlej ma 7 miesiecy a już waży 4 5kg 8-o Kicia 1,5 i 3, 5
To ja też dodam moją Kicię
taka była malutka

a teraz...

A Rudaska masz cudnegooooo. Widać ,że jest ubitym kotkiem ale nie grubasem.Moja
Kicia znów jest niejadkiem...tzn w stosunku do Harleja Harlej ma 7 miesiecy a już waży 4 5kg 8-o Kicia 1,5 i 3, 5
To ja też dodam moją Kicię
taka była malutka

a teraz...


Kotki są zawsze trochę mniejsze od kocurów. Chociaż te sterylizowane potrafią sobie przytyć;). Wiesz, mój Brunuś tak do roku też więcej jadł, to normalne bo to jest okres wzrostowy jeszcze. Potem im się zmienia, zobaczysz;). Np. mój żywi się teraz arystokratycznie - lubi tylko swoje chrupki i to koniecznie w takiej kolejności: rano dla kastratów, wieczorem in form (jeśli dam inaczej, to często zdarza się, że nie zjada, ale dalej miauczy nad pełną miską:P); z karm mokrych je tylko Whiskas z tuńczykiem, paszteciki Winstona z rybami albo z krewetkami albo puszkę dla szczeniaków;), inne smaki są niejadalne;). Kiedyś się na mnie wręcz obraził, jak dostał kurczaka w galaretce z Winstona, bo on nie lubi galaretki z Winstona, tylko z Whiskesu:P, a no i oczywiście galaretka dla szczeniaków też jest ok;). Oj, muszę uważać, co kupuję;).
Twoje zwierzaczki też są super, widziałam już na innym wątku;).
No i na koniec mojej wypowiedzi, okrzyk wiwatowy. Vespa, piję za Twoje zdrowie! Vivat Vespa i jej sposób myślenia!!! Brawo!!! Ukłony!!!
Twoje zwierzaczki też są super, widziałam już na innym wątku;).
No i na koniec mojej wypowiedzi, okrzyk wiwatowy. Vespa, piję za Twoje zdrowie! Vivat Vespa i jej sposób myślenia!!! Brawo!!! Ukłony!!!
ach ja się ciesze , że nie tylko ja tak lubię kociaki :D, a kota znowu będę miała na 100%, już uprzedziłam męża hehh , tylko podchodzę do tego z rozumem i wiem że jeszcze nie teraz ,ale czas szybko mija i znowu pojawię się w schronisku :),tylko wybór jest trudny bo masz ochotę wziąć wszystkie, oj wercia musimy kiedyś kawkę wypić razem, bo czuję ze mamy wspólny język hehh :)
Pewnie, musisz poczekać, żeby tragedii w domu nie mieć. Doskonale to rozumiem. niestety, zwierzęta po przejściach bywają bardzo zazdrosne... Mój Rambo też tak ma, jak tylko bawię się z Brunem albo go głaszczę, to zaraz Rambo przylatuje, reaguje te na kici-kici;). No, ale jako że był drugi, jest młodszy i trochę mniejszy, to jednak kota szanuje, ale na pewno ciężko by mu było zaakceptować nowe zwierzę.
Hehe, może animals-party zorganizujemy:D. Ja jutro idę na - jak to mój mąż nazywa - Bruno-party;). Info poniżej:
W najbliższy piątek 26 listopada o godz. 18:00 w Krytyce Politycznej w
Gdańsku odbędzie się wyjątkowe kocie spotkanie z masą wegańskich
słodkości. W programie m.in.:
- Pokaz 30 minutowego dokumentu pt. "Stan zakocenia" poświęconego
bezdomności kotów w przestrzeni miejskiej. Film został przygotowany
przez krakowską organizację Fundacja Czarna Owca Pana Kota
(http://www.czarnaowca.org/);
- Prezentacja działań Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego
(http://pkdt.com.pl/);
- Sprzedaż wegańskich ciast i ciasteczek przygotowanych przez Avocado
oraz gadżetów na rzecz potrzebujących kotów.
Dzięki sprzedaży słodkości i przypinek z kocimi podobiznami, liczymy,
że
uda nam się zebrać fundusze na leczenie i sterylizacje bezdomnych
kotów.
Wstęp wolny!
Już teraz zarezerwujcie sobie czas, aby pomóc kociakom, a przy okazji
zjeść dobrą wegańską muffinę i sernik z tofu! :)
Na spotkanie możecie także przynieść: karmę, koce, ręczniki i co
tylko
chcecie przekazać potrzebującym zwierzakom.
Fundusze zebrane podczas akcji zostaną przekazane na konto Pomorskiego
Kociego Domu Tymczasowego.
Jeśli masz czas, to przyjdź, zapowiada się miło;).
Hehe, może animals-party zorganizujemy:D. Ja jutro idę na - jak to mój mąż nazywa - Bruno-party;). Info poniżej:
W najbliższy piątek 26 listopada o godz. 18:00 w Krytyce Politycznej w
Gdańsku odbędzie się wyjątkowe kocie spotkanie z masą wegańskich
słodkości. W programie m.in.:
- Pokaz 30 minutowego dokumentu pt. "Stan zakocenia" poświęconego
bezdomności kotów w przestrzeni miejskiej. Film został przygotowany
przez krakowską organizację Fundacja Czarna Owca Pana Kota
(http://www.czarnaowca.org/);
- Prezentacja działań Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego
(http://pkdt.com.pl/);
- Sprzedaż wegańskich ciast i ciasteczek przygotowanych przez Avocado
oraz gadżetów na rzecz potrzebujących kotów.
Dzięki sprzedaży słodkości i przypinek z kocimi podobiznami, liczymy,
że
uda nam się zebrać fundusze na leczenie i sterylizacje bezdomnych
kotów.
Wstęp wolny!
Już teraz zarezerwujcie sobie czas, aby pomóc kociakom, a przy okazji
zjeść dobrą wegańską muffinę i sernik z tofu! :)
Na spotkanie możecie także przynieść: karmę, koce, ręczniki i co
tylko
chcecie przekazać potrzebującym zwierzakom.
Fundusze zebrane podczas akcji zostaną przekazane na konto Pomorskiego
Kociego Domu Tymczasowego.
Jeśli masz czas, to przyjdź, zapowiada się miło;).
Kotki są zawsze trochę mniejsze od kocurów. Chociaż te sterylizowane potrafią sobie przytyć;). Wiesz, mój Brunuś tak do roku też więcej jadł, to normalne bo to jest okres wzrostowy jeszcze. Potem im się zmienia, zobaczysz;). Np. mój żywi się teraz arystokratycznie - lubi tylko swoje chrupki i to koniecznie w takiej kolejności: rano dla kastratów, wieczorem in form (jeśli dam inaczej, to często zdarza się, że nie zjada, ale dalej miauczy nad pełną miską:P); z karm mokrych je tylko Whiskas z tuńczykiem, paszteciki Winstona z rybami albo z krewetkami albo puszkę dla szczeniaków;), inne smaki są niejadalne;). Kiedyś się na mnie wręcz obraził, jak dostał kurczaka w galaretce z Winstona, bo on nie lubi galaretki z Winstona, tylko z Whiskesu:P, a no i oczywiście galaretka dla szczeniaków też jest ok;). Oj, muszę uważać, co kupuję;)
hehhe skąd ja to znam. Moja Kicia właśnie nie jada wszystkiego jak jej podam. Tylko wybrane, galaretkę z kurczakiem whiskasa uwielbia.Ale oboje bardzo lubią tuńczyka, kurczaka i owoce morza z hebby..ale moja Kicia nigdy nie była łapczywa.Za to mój Harlej połyka wszystko hurtem i jeszcze jej zabiera.Bo Ona je wolno i każdy kęs dobrze przeżuwa.:-)A jak jest za duży to nie zje,bo jej sie nie chce gryźć .To wtedy On siedzi obok i czyha ,że mu coś skapnie. Ale wcześniej swoje już zjadł. I tylko patrzy na mnie czy ja patrze co on robi...muszę nad nimi stać.:-)) Bo wszystko by jej wyżarł. Ale suchy pokarm to już tak średnio mu smakuje.
Moja Kicia mało je mokrego. sama zdecydowała ,że suchy bardziej jej odpowiada. I ja się z tego powodu cieszę.
hehhe skąd ja to znam. Moja Kicia właśnie nie jada wszystkiego jak jej podam. Tylko wybrane, galaretkę z kurczakiem whiskasa uwielbia.Ale oboje bardzo lubią tuńczyka, kurczaka i owoce morza z hebby..ale moja Kicia nigdy nie była łapczywa.Za to mój Harlej połyka wszystko hurtem i jeszcze jej zabiera.Bo Ona je wolno i każdy kęs dobrze przeżuwa.:-)A jak jest za duży to nie zje,bo jej sie nie chce gryźć .To wtedy On siedzi obok i czyha ,że mu coś skapnie. Ale wcześniej swoje już zjadł. I tylko patrzy na mnie czy ja patrze co on robi...muszę nad nimi stać.:-)) Bo wszystko by jej wyżarł. Ale suchy pokarm to już tak średnio mu smakuje.
Moja Kicia mało je mokrego. sama zdecydowała ,że suchy bardziej jej odpowiada. I ja się z tego powodu cieszę.
kurcze!!! byłabym na 100%, ale mój małżom teraz przed Świętami haruje i ma nadgodziny do23 :( moja mama ma na popołudnie i do 22 pracuje ,teściowa też i nie mam z kim dzieci zostawić , Kurcze ale bym wyszła na takie spotkanie, wercia daj znać wcześniej jak będzie takie spotkanie ,to może uda mi się zorganizować opiekę na dzieciakami!!!Szkoda że nie dałaś wcześniej info na forum, myślę że wiele forumek by przyszło!!
Sun nails, w Krytyce Politycznej w Gdańsku, Nowe Ogrody 35 (II piętro), o 18:00. Przyjdź, przyjdź, bo ja chyba będę sama, ewentualnie męza wyciągnę.
http://www.trojmiasto.pl/Klub-Krytyki-Politycznej-o29808.html
Vespa, szkoda:(. Też się dopiero w tym tygodniu dowiedziałam z innego forum:
http://wege3miasto.org/viewforum.php?f=16
Wczoraj pisałam o tym w wątku o domkach zimowych dla kotów, wcześniej jakoś nie pomyślałam, żeby tu dać znać:(.
http://www.trojmiasto.pl/Klub-Krytyki-Politycznej-o29808.html
Vespa, szkoda:(. Też się dopiero w tym tygodniu dowiedziałam z innego forum:
http://wege3miasto.org/viewforum.php?f=16
Wczoraj pisałam o tym w wątku o domkach zimowych dla kotów, wcześniej jakoś nie pomyślałam, żeby tu dać znać:(.
Hehe, mój też szynki nie zje;). czym zawsze smucił mojego tatę. Za to teraz jak jest Rambo (pies), to tata ma kogo dokarmiać:D. Bo Rambo zje wszystko - włącznie z plastikowym patyczkiem (raz mu się zdarzyło) - byle by to tylko nie były chrupki, a jak już musza być chrupki to najlepiej najtańsze:P. Poważnie, kupiłam mu porządne to nie chciał jeść, a jak kupiłam tańsze, to je jak nie ma nic lepszego;P. Ekonomiczny pies;). Vespa, wklej zdjęcie swojego pupilka;). Ja Rambka też wkleję, a co tam:P.
Rambuś zjada Brusiową myszkę:

Uploaded with ImageShack.us
A poniżej pan i władca ogląda z wysokości swoje włości;)

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us
A poniżej pan i władca ogląda z wysokości swoje włości;)

Uploaded with ImageShack.us
Śliczne kociaki, rudy jest booooooooooski :):):)
moje własnie położyły się obok mnie na łóżku i śpią :) taki widok jest bezcenny. Co do jedzenia, to starszy je tylko suchą karmę Royal Canin,młodszy też ale jeszcze dodatkowo dostaję saszetkę dziennie mokrego,i 4 razy w tygodniu daję dla obydwu tuńczyka z wody. Mleka mały nie chce pić, a kupowałam mu specjalne dla kotków i nic nawet nie tknie.
Co do kastracji dezyzja zapadła, będzie miał zabieg. Nie chcę żeby poźniej chodził po okolicy i płodził kotki, albo wracał z ranami wojennymi.
Martwi mnie tylko to,że zrobił się osowiały, a przecież ma dopiero 6 miesięcy.No ale nic może mu przejdzie, apetyt ma, żadnych objawów chorobowych nie zauważyłam. Pewnie jak ja nie może jeszcze przyzwyczaić się do nowego miejca.
Wercia mój mąż obiecał zrobic budki dla bezdomnych kotków,napisz mi tylko jak by one mniej wiecej miały wygladac i jakie wymiary. skoro obiecał to niech zrobi
moje własnie położyły się obok mnie na łóżku i śpią :) taki widok jest bezcenny. Co do jedzenia, to starszy je tylko suchą karmę Royal Canin,młodszy też ale jeszcze dodatkowo dostaję saszetkę dziennie mokrego,i 4 razy w tygodniu daję dla obydwu tuńczyka z wody. Mleka mały nie chce pić, a kupowałam mu specjalne dla kotków i nic nawet nie tknie.
Co do kastracji dezyzja zapadła, będzie miał zabieg. Nie chcę żeby poźniej chodził po okolicy i płodził kotki, albo wracał z ranami wojennymi.
Martwi mnie tylko to,że zrobił się osowiały, a przecież ma dopiero 6 miesięcy.No ale nic może mu przejdzie, apetyt ma, żadnych objawów chorobowych nie zauważyłam. Pewnie jak ja nie może jeszcze przyzwyczaić się do nowego miejca.
Wercia mój mąż obiecał zrobic budki dla bezdomnych kotków,napisz mi tylko jak by one mniej wiecej miały wygladac i jakie wymiary. skoro obiecał to niech zrobi
To może poczekajcie z kastracją do czasu aż się przyzwyczai do nowego miejsca? Może to za dużo stresów naraz będzie? Ja bym poczekała jakiś czas, żeby się kotek zaadaptował.
Co do budek... Te drewniane z UM mają wymiary: 60x70x80 i ważą 60 kg:D. Jutro właśnie jedziemy odebrać naszą budkę;). Taka budka jest schronieniem dla 4 kotów - jest w środku poprzedzielana i ma 4 osobne wejścia - dwa z przodu na dole i po jednym z każdego boku u góry, bo dom jest dwupiętrowy;).
Co do budek... Te drewniane z UM mają wymiary: 60x70x80 i ważą 60 kg:D. Jutro właśnie jedziemy odebrać naszą budkę;). Taka budka jest schronieniem dla 4 kotów - jest w środku poprzedzielana i ma 4 osobne wejścia - dwa z przodu na dole i po jednym z każdego boku u góry, bo dom jest dwupiętrowy;).
Ja tez bym takie budki zrobiła...tam gdzie dokarmiam koty jest jedna taka budka ale też...jest wejście do piwnicy przez okno otwarte,gdzie wrzuciłam parę dni temu wielką kołdrę,bo tam nie ma jak się dostać. a okno dość spore zakryłam dyktą zostawiając tylko małą szparę.
w środku za dyktą na rancie wejścia codziennie zanoszę jedzenie .ostatnio kotów nie widuje ,ale jest zjedzone więc na pewno tam są.Przed wczoraj widziałam mały czarny łepek jak odeszłam ,maluch wyszedł z piwnicy a raczej wystawił tylko głowę i zabrał się za jedzenie .
mieszka tam około 2 miesięczny piękny :-( kociak czarny jak węgielek ze swoją równie czarną mamusią.Która po całym dniu eskapad wraca około 22 -23 do piwnicy.Na początku myślałam ,że kotek mieszka tam sam i miałam plan go złapać, byłam nawet dwa razy z kontenerkiem i przynętą..by zabrać go na zimę do domu...Niestety maluch jest tak wystraszony ,że nawet jak odeszłam dalej i zostawiłam kontener otwarty tylko go obwąchał..:-( Potem gdy zobaczyłam Kocią mamę to trochę ale tylko trochę kamień spadł mi z serca ,że nie jest sam. Po mamie przyszedł duży pręgowany dostojny kocur i wszyscy weszli do piwnicy. A ja stałam jak parasol na dalszy ciąg wydarzeń. bezskutecznie. Mały teraz (myśle z powodu zimna ) nie wychodzi z piwnicy.Ale szczerze mówiąc mam ochotę go złapać :-( jak jestem za blisko niestety. Boi się podejść.Martwie się ,że nadejdą śniegi i maluch zaginie.
w środku za dyktą na rancie wejścia codziennie zanoszę jedzenie .ostatnio kotów nie widuje ,ale jest zjedzone więc na pewno tam są.Przed wczoraj widziałam mały czarny łepek jak odeszłam ,maluch wyszedł z piwnicy a raczej wystawił tylko głowę i zabrał się za jedzenie .
mieszka tam około 2 miesięczny piękny :-( kociak czarny jak węgielek ze swoją równie czarną mamusią.Która po całym dniu eskapad wraca około 22 -23 do piwnicy.Na początku myślałam ,że kotek mieszka tam sam i miałam plan go złapać, byłam nawet dwa razy z kontenerkiem i przynętą..by zabrać go na zimę do domu...Niestety maluch jest tak wystraszony ,że nawet jak odeszłam dalej i zostawiłam kontener otwarty tylko go obwąchał..:-( Potem gdy zobaczyłam Kocią mamę to trochę ale tylko trochę kamień spadł mi z serca ,że nie jest sam. Po mamie przyszedł duży pręgowany dostojny kocur i wszyscy weszli do piwnicy. A ja stałam jak parasol na dalszy ciąg wydarzeń. bezskutecznie. Mały teraz (myśle z powodu zimna ) nie wychodzi z piwnicy.Ale szczerze mówiąc mam ochotę go złapać :-( jak jestem za blisko niestety. Boi się podejść.Martwie się ,że nadejdą śniegi i maluch zaginie.
vespa dzieki...Jeszcze jak znajdę wkleje zdjecia drugiego i psiaka..ale to juz nie dziś:-)
dzisiaj tak sie przestraszyłam ,że o mało zawału nie dostałam.maluch tak sie zaszył w domu ,że nie mogłam go znaleźć i jak głupek zaczełam go szukac i wołac po całym domu ..i cisza.Wyleciałam na klatke ,bo sobie myslę ,że może mi pod nogami przebiegł jak wracałam z karmienia.(byłam nakarmic koty) i jak głupia pojechałam na 10 pietro i go szukam z sercem w gardle...
I Nic wracam do domu a On jak niby nigdy nic przeciąga sie na kanapie i ziewa. Patrzy na mnie jak na wariata...Ąż sie poryczałam ;-0 hehe masakra jakas..
dzisiaj tak sie przestraszyłam ,że o mało zawału nie dostałam.maluch tak sie zaszył w domu ,że nie mogłam go znaleźć i jak głupek zaczełam go szukac i wołac po całym domu ..i cisza.Wyleciałam na klatke ,bo sobie myslę ,że może mi pod nogami przebiegł jak wracałam z karmienia.(byłam nakarmic koty) i jak głupia pojechałam na 10 pietro i go szukam z sercem w gardle...
I Nic wracam do domu a On jak niby nigdy nic przeciąga sie na kanapie i ziewa. Patrzy na mnie jak na wariata...Ąż sie poryczałam ;-0 hehe masakra jakas..
Hehe, mój też się tak chował, jak był mały;). Specjalnie siedział cicho jak go szukałam po domu i dopiero po jakimś czasie na mnie mruczał, myślę, że miał z tym niezły ubaw:P.
Sun nails, jeśli ma mamę i go dokarmiasz, a poza tym mieszka w piwnicy, to trzeba być dobrej myśli, ma duże szanse an przetrwanie zimy. Poza tym takiemu dzikuskowi może być ciężko w domu;(.
Zapraszam Cię na nasze wątki o budkach i kotkach, m.in. też o zmaganiu z oswajaniem dzikuska przez jedną z forumek:
http://forum.trojmiasto.pl/Domki-dla-kotow-na-zime-t186494,1,130.html
oraz na forumkowy temat o zwierzakach, tutaj wklejamy zdjęcia;):
http://forum.trojmiasto.pl/Forumowe-pupile-czyli-nasze-kochane-zwierzaki-D-t196507,1,16.html
Sun nails, jeśli ma mamę i go dokarmiasz, a poza tym mieszka w piwnicy, to trzeba być dobrej myśli, ma duże szanse an przetrwanie zimy. Poza tym takiemu dzikuskowi może być ciężko w domu;(.
Zapraszam Cię na nasze wątki o budkach i kotkach, m.in. też o zmaganiu z oswajaniem dzikuska przez jedną z forumek:
http://forum.trojmiasto.pl/Domki-dla-kotow-na-zime-t186494,1,130.html
oraz na forumkowy temat o zwierzakach, tutaj wklejamy zdjęcia;):
http://forum.trojmiasto.pl/Forumowe-pupile-czyli-nasze-kochane-zwierzaki-D-t196507,1,16.html